Armia ślepców - Romuald Pawlak

Armię ślepców zauważyłam w którymś z tak zwanych składów tanich książek. Mocno się zdziwiłam, co książka Romualda Pawlaka, jednego z popularnych pisarzy, robi w takim miejscu. Nie zastanawiając się zbytnio kupiłam tę książkę.

 

Zarówno tytuł, okładka, jak i opis niewiele mówiły o fabule. Z zaciekawieniem zabrałam się do czytania i już po pierwszej stronie stwierdziłam , że książka będzie niezła (prawie oplułam kartki ze śmiechu). Szkoda jednak, że początkowe wrażenie okazało się mylne. Długo zastanawiałam się, czy to polityczna karykatura Polski, czy po prostu kreatywny wymysł autora. Nadal nie jestem do końca pewna.

 

Jak dla mnie za dużo tu zawiłej polityki i historycznego bełkotu. Spodziewałam się więcej błyskotliwego humoru czy odkrywczych filozoficznych wywodów. Fabuła trzyma w napięciu, ale bez szaleństw. Zwroty akcji są tutaj czymś totalnie obcym. Zakończenie także mnie zawiodło, zabrakło mu tego, że po zakończeniu dłużej się zastanawiam nad całą powieścią. Przeczytałam „koniec” i faktycznie był to koniec, nie tylko książki ale i mojego zastanawiania się nad jej treścią.

 

Książkę, chociaż kompletnie nie trafiła w mój gust, oceniam dość wysoko za pomysł, formę i łatwość czytania. 

 

 

 

 

 

"Z codziennej próby ćwiczenia metafor i porównań w czasie zmagań z zarostem zrodziły się jedynie przekleństwa brzmiące jak ryki osła."

 

"Korek spowodował jakiś nuworysz. Zapewne całemu miastu chciał zademonstrować swój świeżo pozyskany przywilej poruszania się lektyką i przy okazji zablokował ruch wokół ronda."

 

"Chałasiński zaparkował na skraju parku i ruszyliśmy jedną z wielu alejek prowadzących w głąb zielonych płuc miasta. Wciąż bawiła mnie ta fraza jak cholera. Zielone płuca – co za kretyn to wymyślił? Widać, że poeta, nie lekarz."

 

"Gdyby każde kłamstwo czy plotkę karano jednym groszem grzywny, wszyscy Polacy chodziliby zadłużeni po uszy. "